Złośniczek został adoptowany jako podrostek, jeszcze przed pierwszymi urodzinami. Wcześniej żył na ulicy – dziko, bez kontaktu z człowiekiem. Trafił do schroniska jako szczenię, z trudnym bagażem doświadczeń, ale z nadzieją, że znajdzie dom, który pozwoli mu zacząć od nowa. Niestety, trafił do ludzi, którzy nie sprostali wyzwaniu.
– Pan psa zgubił (tak właściwie wielokrotnie) i nawet nie interesował się jego odnalezieniem. Pani równie nie interesowała się losem swojego jeszcze niedawnego przyjaciela. Powiedzieliśmy BASTA i zapłaciliśmy z własnej kieszeni za uratowanie Złośniczka - profesjonalny odłów - informuje Schronisko w Celestynowie, które obecnie opiekuje się młodym psem.
Para, która przygarnęła Złośniczka, wkrótce się rozstała. Pies, który i tak był nieufny i płochliwy, został wciągnięty w wir ludzkich problemów. Pies wrócił do schroniska. Taki sam, jakim go zapamiętano: przerażony, wycofany, ostrożny wobec ludzi. Złośniczek dziś ma około dwóch lat. Waży ok. 15 kg, jest szczupły, długonogi – przypomina nieco sarenkę. Z innymi psami czuje się dobrze, chętnie się z nimi zapoznaje. To właśnie do nich podchodził, kiedy błąkał się przy ulicy – ludzi unikał.
Jest łagodny, ale bardzo lękliwy. Spłoszony potrafi błyskawicznie uciec i wspiąć się nawet po ogrodzeniu. Dlatego schronisko szuka dla niego tylko mieszkania w bloku – to warunek konieczny. Drugi, równie ważny: doświadczona rodzina, która rozumie, czym jest praca z psem z zaburzoną socjalizacją. To nie może być czyjś „pierwszy pies”.
– Ludziom nie ufa. Nie podejdzie, nie z własnej nieprzymuszonej woli. Jest w nim ogrom niepokoju. Taki się wychował… Od najmłodszych szczenięcych lat żył na dziko na ulicy, potem trafił do schroniska, a jako podrostek (przed roczkiem) został adoptowany. Resztę już znacie - komentuje schronisko.
Złośniczek umie chodzić na smyczy – robi to jak w zegarku. Ale smycz to jedyna nić łącząca go z człowiekiem. Bez niej ucieka. Potrzebuje czasu, spokoju, powtarzalności i przede wszystkim: bezpieczeństwa.
Napisz komentarz
Komentarze