Na skraju lasu, na polach dawnego folwarku Radzin (gmina Celestynów), wśród drzew, niemal niewidoczny z drogi, kryje się milczący świadek przeszłości – stary ceglany komin. To ostatni ślad po cegielni, która przed 170 laty tętniła życiem i pracą.
Cegła z Radzina
Cegielnia w Radzinie powstała około 1850 roku jako część miejscowego folwarku. Początkowo produkowano w niej cegły wyłącznie na potrzeby majątku, jednak z czasem zakład poszerzył działalność – cegły zaczęli kupować mieszkańcy okolicznych wsi. W 1928 roku wzniesiono charakterystyczny, wysoki ponad drzewa ceglany komin, który przez lata dominował w okolicy. Przy zakładzie powstały także baraki mieszkalne dla pracowników i ich rodzin.
Wznoszenie potężnych konstrukcji, zwłaszcza w latach 1890-1930, było mozolnym procesem, polegającym na precyzyjnym układaniu ręcznie setek cegieł, warstwa po warstwie, na coraz to wyżej rozbudowywanych drewnianych rusztowaniach. Murarze-specjaliści, często ryzykując życiem bez odpowiednich zabezpieczeń, dbali o idealną pionowość i okrągłość konstrukcji, wykorzystując zaprawę wapienną i sporadycznie stalowe obręcze dla zwiększenia stabilności. Taka wysokość nie była kaprysem architektów – stanowiła kluczowy element technologiczny, zapewniający silny, naturalny ciąg niezbędny do efektywnego spalania w piecach cegielnianych oraz rozpraszający dym i zanieczyszczenia daleko od zakładu, co w ówczesnym rozumieniu miało chronić środowisko i zdrowie ludzkie w najbliższym sąsiedztwie.
Cegielnia prężnie działała aż do tragicznego grudnia 1939 roku, kiedy to historia dopisała do jej dziejów tragiczny rozdział.
Tragedia w cieniu komina
W czasie niemieckiej okupacji, w grudniu 1939 roku, w Celestynowie doszło do napaści na dom niemieckiej rodziny Zommerów. W odpowiedzi niemieccy żandarmi przeprowadzili brutalny odwet. Uznano, że sprawcami napaści byli mieszkańcy osiedla przy cegielni. Aresztowano 18 mężczyzn (wielu z nich to byli pracownicy zakładu). Zatrzymanych zgromadzono pod stacją kolejową. Jak czytamy we wspomnieniach Władysława Święcha „wśród nich znalazł się również ksiądz Banasiewicz”. Próby jego uwolnienia podjęła się pani Zdziechowska, mieszkanka Celestynowa i Niemka z urodzenia, która znała duchownego. W dramatycznym geście rzuciła się do nóg niemieckiego oficera, błagając o łaskę. Jej desperackie prośby odniosły skutek, bo księdza wypuszczono, ale pozostałych mężczyzn wyprowadzono do lasu przy ulicy Osieckiej, gdzie dokonano egzekucji. Po tej tragedii cegielnia nigdy już nie wznowiła działalności.
Komin wśród drzew
Dziś po cegielni nie pozostało prawie nic. Jedynie samotny komin – zarastający zielskiem i ukryty wśród drzew – przypomina o przeszłości. W okolicy widać jeszcze pozostałości po gliniankach, gdzie niegdyś wydobywano surowiec do produkcji cegieł. Te niewielkie jeziorka, podobnie jak komin, są cichymi pomnikami tamtego miejsca i czasu. To, co kiedyś było miejscem pracy, życia i rozwoju, dziś jest niemym symbolem wojennego okrucieństwa i przemijania. Cegielnia w Radzinie – choć fizycznie niemal zniknęła – pozostaje ważnym elementem lokalnej pamięci.
Stary komun znajduje się przy obecnie ul. Prostej w Celestynowie. Przy drodze jest tablica informacyjna.










Napisz komentarz
Komentarze