Wzdłuż trasy 801 rośnie dramat dzikich zwierząt. Ich naturalne ścieżki krzyżują się z jedną z ruchliwych tras w powiecie otwockim. Na odcinku niedawno przebudowanej drogi między Sobiekurskiem a Otwockiem Małym w gminie Karczew jezdnia jest szeroka, a po bokach znajdują się także szerokie pobocza, rowy i serwisówka. W tej okolicy znajduje się wiele terenów leśnych, a także pola, łąki i nieużytki, gdzie o zmierzchu można dostrzec pasące się stada saren. Podobna sytuacja ma miejsce na obwodnicy Karczewa, gdzie długi fragment trasy jest nieoświetlony. W tych rejonach często spotyka się m.in. łosie, sarny, dziki, lisy, a nawet koty.
Tam, gdzie nie ma oświetlenia
Zwierzęta najczęściej próbują przebiegać przez jezdnię właśnie tam, gdzie jest ciemno – czują się wtedy bezpieczniej i naturalnie przemieszczają się między lasami, polami i łąkami. Niestety brak oświetlenia sprawia, że kierowcy nie widzą ich na czas, a zwierzęta często wpadają wprost pod nadjeżdżające samochody. Nawet kierowcy jadący powoli często hamują w ostatniej chwili, gdy spłoszone zwierzę niespodziewanie wyskakuje przed auto.
Cmentarzysko w rowach
Na trasie 801 jednak nie brakuje kierowców, którzy mają ciężką nogę, co stwarza zagrożenie dla zwierząt, zwłaszcza w godzinach wieczornych i nocnych, kiedy migrują. W ciągu ostatnich tygodni pomiędzy Sobiekurskiem a Otwockiem Małym nasza dziennikarka znalazła rozkładające się szczątki kilku saren, borsuka i szkielet łosia. Miesiąc później w tym samym miejscu natrafiła na kolejnego martwego kozła sarny, który zginął pod kołami auta kilka godzin wcześniej. W tym samym miejscu zginęła też kuna, która leżała na poboczu, a kilkanaście tygodni wcześniej – łoś, którego szkielet do dziś znajduje się w rowie.
Worek kości
Kierowcy, którzy potrącą dzikie zwierzę, mają obowiązek zgłoszenia tego faktu odpowiednim służbom. Niestety nie zawsze tak się dzieje. W efekcie przy trasie 801, na wysokości Sobiekurska i Otwocka Małego, zalegają rozkładające się martwe zwierzęta. Służby drogowe sprzątają je zazwyczaj okresowo, a nie na bieżąco, dlatego martwe zwierzę może tam leżeć przez długi czas (latem po kilkunastu dniach pozostają już tylko skóra i kości).
Problem zgłosiliśmy odpowiednim służbom. Pozostaje jednak pytanie, czy istnieje skuteczne rozwiązanie, które mogłoby zmniejszyć liczbę potrąceń zwierząt w tym miejscu. O to zapytaliśmy zarządcę trasy – Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Warszawie. Po otrzymaniu odpowiedzi wrócimy do sprawy.

FILM

Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze