Kamil Zakrzewski to mieszkaniec Celestynowa, który ma przed sobą całe życie i wiele planów na przyszłość. – Mam dopiero 20 lat i zamiast cieszyć się życiem, codziennie walczę o swoje zdrowie. Od urodzenia w mojej głowie znajduje się coś w rodzaju tykającej bomby – mówi Kamil, który w maju przystąpił do matury. Wtedy jego świat nagle się zatrzymał.
Matura i druzgocąca diagnoza
– W środę, 7 maja, Kamil miał zdawać egzamin z języka angielskiego. Zamiast tego przeżyliśmy koszmar, którego nie da się opisać – wspomina mama Kamila, pani Agnieszka. – Rano syn przewrócił się, nie mógł mówić, miał problemy z widzeniem i koordynacją. Wezwaliśmy pogotowie. Początkowo lekarze uznali, że to stres, ale ja czułam, że dzieje się coś poważnego – podkreśla załamana. I dodaje, że syn trafił do szpitala, gdzie zrobiono mu badania. Diagnoza w szpitalu brzmiała jak wyrok: krwawienie do pnia mózgu, spowodowane (wrodzoną) jamistością naczyniową i malformacją żylną. Oznacza to, że w środkowej części mózgu Kamila pękły nieprawidłowe naczynia krwionośne, co wywołało krwawienie w obszarze odpowiedzialnym za podstawowe funkcje życiowe. – To był dla nas szok – wspomina mama Kamila. – Najpierw totalne załamanie, płacz, nieprzespane noce, szukanie pomocy, czytanie artykułów, kontakt z ludźmi, którzy przez to przeszli – mówi nam pani Agnieszka.
Kamil cały czas walczy, ale w strachu
Życie Kamila to codzienne zmaganie z niepewnością. – Każde kolejne krwawienie Kamila może prowadzić do paraliżu lub nawet śmierci. To łamie nam serce. Czujemy się, jakbyśmy żyli z tykającą bombą w jego głowie – podkreśla mama chłopaka. – Kamil jest przerażony, ale wie, że nie ma innego wyjścia, chce żyć. Jedynym ratunkiem dla naszego syna jest operacja. Mimo choroby nie poddał się, napisał maturę i dostał się na studia na Uniwersytecie Warszawskim, na kierunek samorząd terytorialny i polityka regionu – mówi jego mama.
Szansa na leczenie za granicą
Mama Kamila tłumaczy, że w Polsce lekarze nie podejmują się operacji ze względu na ogromne ryzyko. Nadzieją jest klinika w Niemczech, gdzie specjaliści wykonują tego typu zabiegi. Tam Kamil ma szansę przeżyć i normalnie funkcjonować. Problemem są jednak koszty – rodziny na nie po prostu nie stać. Rodzina skontaktowała się już z kliniką w Hanowerze i czeka na odpowiedź. – Tamtejsi specjaliści podejmują się takich przypadków. Cena operacji i leczenia to jednak od 360 do 400 tys. zł. Tyle kosztuje nadzieja i poczucie bezpieczeństwa – mówi ze ściśniętym gardłem mama Kamila. – Mój syn walczy każdego dnia. Objawy częściowo się cofają, ale wciąż ma problemy ze wzrokiem. Mózg nadal nie działa tak, jak powinien, a my żyjemy w cieniu strachu przed kolejnym krwotokiem – dodaje.
– Proszę Was z całego serca, pomóżcie mi uratować syna. Nie proszę o luksusy, a jedynie o szansę na leczenie mojego dziecka, zanim będzie za późno. Czas ucieka, a ja błagam jako matka, każdy gest, każda złotówka i każde udostępnienie są dla nas bezcenne – apeluje pani Agnieszka.
Możesz pomóc Kamilowi
W internecie trwa zbiórka pod hasłem „Tykająca bomba w głowie Kamila! Pomóż zebrać środki na operację”. Do tej pory wsparło ją już ponad 2 tysiące darczyńców, którzy wpłacili na leczenie Kamila ponad 141 tys. zł. Nadal brakuje jednak dużej części potrzebnej kwoty.
Możesz pomóc, wpłacając dowolną darowiznę. Link do wpłat – https://www.siepomaga.pl/kamil-zakrzewski


Napisz komentarz
Komentarze