Reklama
HISTORIA

Jak krawiec z Kałuszyna zabił wachmistrza. Zbrodnia z 1936 roku

W czerwcu 1936 roku w Kałuszynie padły strzały, które wstrząsnęły całym regionem. Krawiec Judka Chaskielewicz zabił wachmistrza Jana Bujaka — człowieka, którego nienawiść nosił w sobie od ośmiu lat. Ta zbrodnia na zawsze podzieliła miasteczko.
Jak krawiec z Kałuszyna zabił wachmistrza. Zbrodnia z 1936 roku
Kałuszyn przed II wojną fot. Wikipedia

W Kałuszynie, małym miasteczku z bogatą historią, przeszłość kryje wiele tajemnic. 

Obraz martwego dziecka ułożonego w niewielkim pokoju w trumnie będzie mnie prześladował na wieki. Czerwcowe południe, grono dziewczynek ubranych odświętnie przyszło ze szkoły, aby pożegnać swoją koleżankę. Pokój był udekorowany kwitnącym krzewem jaśminu i ten zapach będzie się zawsze kojarzył uczniom z tą sceną pożegnania. Śmierć zdarzyła się w Kałuszynie w 1938 r. Rok później Kałuszyn spłonął. Z opowieści wiem, że został zbombardowany i ponoć była to zemsta, za zestrzelenie przez mieszkańców broniących miasta samolotu niemieckiego. Spłonęło 80% zabudowań miasteczka. Między innymi dwór rodziny Witowskich, modrzewiowy i piękny. Nie zdołano z niego uratować nawet łyżki od komunii mojej ciotki. Uratowany złoty krucyfiks, ktoś w zamieszaniu ukradł.   

Wspomnienia i tajemnice miasteczka

Kałuszyn to miasteczko, o którym usłyszałam od moich bliskich seniorów wiele opowieści. Tu się rodzili Witowscy, tu odchodzili. Przed wojną w czasie kryzysu część rodziny wyprowadziła się z Kałuszyna. Praca dla rodziny z trojgiem dzieci czekała w Piasecznie. Po wielu latach okazało się, gdy zainteresowałam się historią, że nie do końca to, co mi opowiadano, było prawdą. Utrzymywano mnie w przekonaniu, że stosunki polsko-żydowskie w miasteczku były poprawne. Nie było to też kłamstwem, ale czy celowe omijanie wielu wydarzeń nie jest kłamstwem? 

Zastanawiałam się skąd te przemilczenia. I w końcu zrozumiałam. Między tym, co się wydarzyło przed wojną a wrześniem 1939 r. została postawiona granica. Jakby spadła kurtyna odgradzająca te awantury o kupowanie w sklepach żydowskich, spory nabrały innego znaczenia wobec holokaustu. Dziś w kościele katolickim w Kałuszynie, tuż przy wejściu wisi macewa upamiętniająca mieszkańców żydowskich rozstrzelanych na polach miasta – dzieci, kobiety i mężczyzn. Według relacji Luby Milgram i Altera Zajdmana Kałuszyn w czasie ataku niemieckiego przedstawiał przerażający widok.

„Samoloty niemieckie zbombardowały stację kolejową w Mrozach, a następnego dnia [11. IX] nasze miasto. Jedna bomba spadła koło kościoła i zabiła 32 Żydów, którzy stali w ogonku po chleb. (...). Cały Kałuszyn się palił i było jasno jak w dzień”. 

Utworzono getto. Większą część Żydów po likwidacji getta wywieziono do obozu w Treblince, pozostałych rozstrzelano w Kałuszynie w masowych egzekucjach (ponad 1 000 osób). O tym wiedziałam, nie wiedziałam o zdarzeniach, które miały miejsce w 1937 r. I gdy je poznałam, przypomniało mi się przemówienie wygłoszone w Auschwitz przez Mariana Turskiego: 

„Jeśli będziecie obojętni, jakieś Auschwitz spadnie wam z nieba”.

Żołnierze żydowscy w czasie wojny z bolszewizmem w 1920 r. fot: archiwum miasta Kałuszyna

Kałuszyn w 1936 r.

Miasteczko nie miało dobrej prasy, choć pewnie mało różniło się od innych miejscowości wokół Mińska Mazowieckiego, na pewno różniło się od Otwocka czy Karczewa. Kałuszyn, odległy zaledwie o 57 km. od Warszawy, w 1936 r. wyglądał nędznie, centrum miasteczka prezentowało się tak, jakby budowniczy o nim zapomnieli. Królowały tu niskie, przeważnie parterowe rudery, nieremontowane od lat. Schlapane były zgodnie z rozporządzeniami wapnem na biało. Na dziesięć tysięcy mieszkańców 70% to byli Żydzi. Sklepy i rzemiosło było w ich rękach. Z opowieści wiem, że sklepy prowadzone przez chrześcijan szybko upadały. Natomiast na obrzeżach Kałuszyna i we wsiach mieszkali sami Polacy. W radzie miasta 50% radnych stanowili Polacy. Na 2 tys. dzieci w wieku szkolnym tylko 1600 chodziło do szkoły. Nie było miejsca dla reszty. Dzierżawione na szkołę lokale były za drogie i miasta nie było na nie stać. Burmistrz, zdaniem Polaków, mimo że Polak trzymał stronę Żydów. Dzięki temu uchwalono bez udziału radnych Polaków dodatek do wynagrodzenia burmistrzowi, radni Polacy wyszli przed głosowaniem. Eskalacja konfliktu trwała.

Morderstwo wachmistrza 7 Pułku Ułanów

Tymczasem w Mińsku Mazowieckim zostaje zastrzelony przez krawca z Kałuszyna Judkę Lejba Chaskielewicza wachmistrz 7 Pułku Ułanów Jan Bujak. Wachmistrz udawał się na popołudniową mszę do kościoła, szedł razem ze swoim bratem. Nagle padły strzały, został trafiony w plecy, przewrócił się na wznak. Zamachowiec strzelał dalej do leżącego. Krawiec Judka Chaskielewicz nie uciekł, stał nad trupem wachmistrza, pistolet rzucił na ziemię. Stał znieruchomiały. Na komisariacie oznajmił, że na sposobność zastrzelenia wachmistrza czekał 8 lat. Na pytanie, dlaczego to zrobił, oświadczył, że 10 lat temu był w wojsku i był przez Bujaka torturowany.

Ułani 7 pułku, w którym służyli bohaterowie tej opowieści fot: ms

Proces krawca Judki Chaskielewicza

Kilka miesięcy później rozpoczął się proces, krawiec zasiadł na ławie oskarżonych. Z relacji prasowej wynika, że sprawa była przesądzona, wyrok przez dziennikarzy został wydany. Przecież chodzi o honor polskiej armii. Prokurator, który nawiasem mówiąc, był Władysław Żeleński bratanek Boya-Żeleńskiego, mówi: 

„To nie jest sprawa śp. Bujaka, to jest sprawa całej armii”. 

Mówi też, że to się zdarza w każdej armii na świecie, że ktoś kiedyś dopuścił się fizycznego nadużycia wobec żołnierza. Może tak się zdarzyć, że zaistnieją jakieś niechlubne incydenty, że pojawi się jednostka nieodpowiedzialna, ale takich się z armii polskiej wydala. Przemoc jest karana. Na pewno nie dotyczył taki sposób postępowania śp. wachmistrza Jana Bujaka, który był wzorem wychowawcy, wzorem polskiego żołnierza. Bujak nie żył, nie mógł bronić ani siebie, ani honoru pułku, ale zjawił się na sali sądowej cały szwadron i stanął do apelu, by świadczyć za śp. Bujakiem. Z zarzutów postawionych przez Chaskielewicza, że był przez cały czas wyzywany od żydowskich pomiotów, bity, nie pozostało dosłownie nic. Następnie prokurator stwierdził, że to, co Chaskielewicz mówił o torturach, jakich rzekomo doświadczał w mińskim pułku ułanów, nie było przyczyną zabójstwa. To był tylko pretekst.

Tytuł z dziennika ABC fot: zbiory ms

Sprawa polityczna

Sprawa stała się mocno polityczna. Z pamiętników pisanych przez Chaskielewicza, w czasie gdy ten był w wojsku, jasno wynika, że krawiec jest komunistą, jak twierdzi Żeleński. Prokurator odczytał na sali sądowej charakterystyczne ustępy z pamiętnika Chaskielewicza. Na przykład ten o kapitalistycznym militaryzmie, który połyka setki istot, jak gdyby miał zwierzęcy żołądek. W ogóle według prokuratora Kałuszyn był siedliskiem komunistów. W 1920 r. gdy bolszewicy szli na Polskę, cały Kałuszyn był obwieszony czerwonymi flagami, to jest dowód. 

Marek Sołtysik w „Palestrze” z 2012 r. napisał: 

„Tak się złożyło, że dokładnie na miesiąc przed opisanym zbrodniczym zamachem został w Kałuszynie zabity Żyd Cejlich, komunista. Stało się to podczas rozganiania manifestacji pierwszomajowej przez policję i wojsko. Opinia społeczna miała podobno uznać, że zbrodnia, którą popełnił Chaskielewicz, jest odwetem za tamtą śmierć”.

Oświadczenia biegłych psychiatrów

Ponieważ zabójca wachmistrza zachowywał się nienormalnie, był bardzo pobudzony, to znowu wpadał w melancholię, umieszczono go w zakładzie dla psychicznie chorych w Tworkach na obserwację. Opinia lekarzy psychiatrów nie była jasna. Badali Chaskielewicza dr Steffen i profesor Łuniewski, później na wniosek rodziny dołączono jeszcze opinię innych lekarzy. Steffen i Łuniewski stwierdzili: Owszem spotkali się u oskarżonego z pewną nienormalnością, zmniejszoną poczytalnością, ale nie nazwaliby takiego stanu niepoczytalnością. Zdaniem profesora Łuniewskiego Chaskielewicz miał makabryczne pomysły jak np. ten: Żądał od przywódców Bundu, partii socjalistycznej, do której należał przez jakiś czas, by ta spowodowała uszanowanie rytuału żydowskiego i nie posyłała zwłok zmarłych starozakonnych do badań w prosektorium. Na pytanie sędziego, czy oskarżony mógł być narzędziem w rękach innych np. partii, profesor oświadczył, że odpowiedź na to pytanie przekracza jego kompetencje. Jedynie co go może dziwić to to, że Chaskielewicza przyjęto do ułanów, mimo tego, że bał się koni. W czasie szarży zamykał oczy.

Opinia publiczna domagała się, aby Chaskielewicz wrócił do więzienia i tak się stało.

Tytuł na pierwszej stronie dziennika Polonia z 1937 r. z czerwca fot: zbiory ms

Zeznania rodziców mordercy

W dzienniku Polonia z czerwca 1937 r. znalazłam ciekawe zeznania ojca oskarżonego. Tak opisuje ten fragment rozprawy dziennik: 

„Z kolei staje przed sądem pochylony stary Żyd. Jest to Icek Chaskielewicz, ojciec mordercy. Chaskielewicz źle słyszy i kiepsko rozumie po polsku. Przewodniczący z trudem może się z nim porozumieć. Chaskielewicz w ciągu swoich zeznań kilka razy prosi o tłumacza, jednak przewodniczący nie zgadza się na to”. 

Z zeznań Icka Chaskielewicza wynika, że potępia czyn syna. Judka Chaskielewicz jest czwartym synem Icka. Icek ma 6 synów i 3 córki. Wszystkie dzieci są zdrowe fizycznie i umysłowo. 

Biegły, dr Łuniewski pyta: Czy dzieci są nerwowe? 

Świadek: Teraz cały świat jest nerwowy. 

Icek Chaskielewicz zeznaje dalej, że syn jego nigdy nie skarżył się ani na służbę wojskową, ani na Bujaka. Syn chodził często do bóżnicy i był pobożny. Uczył się tylko w chederze, ponieważ z powodu wojny nie było czasu na szkołę polską. 

Następnie zeznaje matka oskarżonego Fajga Chaskielewiczowa, która opowiada, że syn jej po powrocie z wojska skarżył się na bóle głowy i chodził z mokrą szmatą na głowie. Przed wojskiem na głowę się nie uskarżał. Syn - zeznaje matka, należał do Bundu, przestał jednak chodzić na zebrania, gdyż organizacja odmówiła mu udzielenia pożyczki. 

W czasie zeznań Fajgi Chaskielewicz wychodzi na jaw, jak doszło do małżeństwa oskarżonego, co może też świadczyć o usposobieniu syna. Chaskielewicz pokłócił się z rodziną i zamknął się w swym pokoiku na górze, nie chciał się z nikim widywać, nie schodził na posiłki. Wówczas matka poprosiła znajomą dziewczynę, aby gotowała mu jedzenie i zanosiła do jego pokoiku. Dziewczyna ta gotowała mu przez dłuższy czas, a Chaskielewicz myśląc, że opiekuje się nim dlatego, że go kocha, ożenił się z nią, nie wiedząc, że jest podstawiona przez matkę, i że matka dawała jej pieniądze na jedzenie.

Skąd oskarżony miał rewolwer?

Dla dość biednego człowieka, którego zarobki sięgały najwyżej 5 zł tygodniowo, zakup rewolweru był, wydawałoby się niemożliwy. Tym bardziej, że oskarżony całe swoje wynagrodzenie oddawał żonie. Tę sprawę wyjaśnia przewodniczący Bundu z Kałuszyna, Goldberg. Chaskielewicz miał rewolwer, który był własnością organizacji, ale został mu zabrany. Był jakiś wypadek, niegroźny, chyba Chaskielewicz groził komuś... Okazuje się, że sprawa rewolweru też była niejasna.

Żona oskarżonego znalazła pamiętniki, w których mąż opisywał czas spędzony w wojsku. Wynikało z nich, że Judka Chaskielewicz był w wojsku bity, wsadzano mu głowę w beczkę z nieczystościami, wymyślano poniżenia. Oskarżony chciał wydać te pamiętniki w oficynie u Kruka, ale wydawca stwierdził, że ma do czynienia z wariatem.

 Adwokat Kwiatkowski zapytał Kruka:  „Pan ma wprawę w rozpoznawaniu wariatów. Czy dużo wariatów przychodzi do pana redakcji? Świadek: Taka sama ilość jak do redakcji ABC”. 

Z zeznań Mariana Santorka posterunkowego, który pierwszy przesłuchiwał Chaskielewicza, wynikało, że po zabójstwie komunisty Cejlicha w Kałuszynie w czasie demonstracji, stosunek ludności żydowskiej do polskiej był zdecydowanie wrogi. Grożono zemstą policjantom, którzy aresztowali i wykrywali komunistów. Do żony świadka przychodziły żydówki, groziły jej, że mąż drogo zapłaci, jeżeli nadal będzie komunistów prześladował. 

Wyrok

W dniu wyroku posterunki policyjne w sądzie zostały wzmocnione. Chętnych do zapełnienia ław dla publiczności było bardzo dużo. Przyszli ułani 7 pułku z Mińska Mazowieckiego i mieszkańcy Kałuszyna. O godzinie 12.10 rozległ się dźwięk dzwonka i na salę wszedł trybunał w składzie: przewodniczący Posemkiewicz oraz sędziowie Chawłoski i Leszczyński. Odczytano wyrok: 

Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił uznać Judkę Chaskielewicza syna Icka Chaskielewicza winnym zabójstwa wachmistrza 7 Pułku Ułanów Jana Bujaka. Sąd postanowił wymierzyć oskarżonemu karę śmierci przez powieszenie, oraz pozbawić go praw obywatelskich.

Skarga apelacyjna z „Dobry Wieczór” z lipca 1937 r. fot: zbiory ms

Epilog

W kilka miesięcy później Judka Chaskielewicz powie dziennikarzowi – Stałem się przestępcą i zabiłem przestępcę. Adwokaci skazanego odwołali się od wyroku sądu. Sąd drugiej instancji zmienił wyrok na dożywocie. Judkę Chaskielewicza osadzono w więzieniu na Świętym Krzyżu. W czasie okupacji Niemcy urządzili tam więzienie dla jeńców Armii Czerwonej. Jak tam było, świadczy następujący fakt: Wydano odezwę, że kanibalizm będzie karany rozstrzelaniem. Na polanie Bielnik pochowano ok. 6 tys. ofiar.

Kałuszyn po zbombardowaniu fot. z archiwum miasta Kałuszyna

Przeczytaj również:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze